Nie lubię żmudnych, skomplikowanych dań. Niemal zawsze wybieram takie, które nie wymagają więcej niż trzydzieści minut pracy. Ale dwa-trzy razy w roku robię wyjątek dla jednego jedynego dania: parmigiany.
Nie zliczę, ile razy słoiczek domowego pesto uratował mi kolację. Za każdym razem, kiedy wracam do domu zmordowana i odkrywam w lodówce zachomikowany zielony sos, tyle razy jestem sobie wdzięczna za ukręcenie go parę tygodni wcześniej.